Późno, ale nadal sobota. :)
Von Libera pośpiesznie wyszedł z budynku biblioteki i skierował
się na bramę. W czasie gdy przemierzał dziedziniec, niektórzy z
braci przeszli już poza mury. Na ich czele stał opat, który czynił
znak krzyża jakby dostał wizji wszystkich duchów piekielnych.
Wymówił cicho słowa modlitwy „requiem aeternam...”. Profesor
przeciskał się między gapiami, jednak nie był gotowy na widok,
który czekał na niego.
Na ziemi leżało ciało młodej dziewczyny. Nogi oraz rozkrzyżowane
ręce były przywiązane do drewnianych kołków wbitych do podłoża.
Zwłoki umieszczono pośrodku wypalonego w trawie pentagramu
wpisanego w okrąg. Na każdym ramieniu mieściła się wypalona
świeca.
Dziewczynę ubrano w granatową sukmanę przepasaną w pasie białą
szarfą. Na wysokości serca mieściła się krwawa plama. Włosy
niewiasty były wilgotne, lepiły się do czoła i karku. Oczy
szeroko otwarte wyrażały przerażenie. Oblicze zeszpecił grymas
bólu i agonii.
Niedługo po tym jak klasztor został zaalarmowany przyjechała
policja. Odgrodzono miejsce zbrodni by ciekawscy nie zadeptali
śladów. Opat kazał braciom wrócić do swoich zajęć, sam
natomiast został by udzielić wszelkich potrzebnych informacji.
Osobą, która znalazła zamordowaną okazała się młoda kobieta.
Zmierzała właśnie na nabożeństwo w klasztornym kościele gdy
wiedziona przeczuciem skręciła w stronę wschodnich murów.
Niewiele mogła powiedzieć śledczym. Jedynie to, że rozpoznała w
ofierze jedną ze swoich uczennic. Była bowiem nauczycielką
polskiego.
Dziewczyna nazywała się Jadwiga Nowakowska, uczęszczała do
publicznego liceum w pobliskim mieście. W tym roku miała pisać
maturę. Nauczycielka opisała ją jako spokojną, miłą oraz
uczynną. Choć ostatnio zaczynał pasować do niej frazeologizm, że
cicha woda brzegi rwie.
Albowiem do grona pedagogicznego zaczęły dochodzić niepokojące
wieści, że owa wzorowa uczennica była widziana w nieciekawym
towarzystwie, na imprezach, raz nawet trawiła na miejscowy
komisariat z powodu picia w miejscu publicznym.
- Wie pan, panie władzo, jak to z młodzieżą w tym wieku. - Ciągnęła nauczycielka. - Ojciec policjant, matka kuratorka, więc dziewczyna się buntowała. Ale nigdy nie zaniedbywała szkoły. - Dodała jakby chciała choć trochę obronić tę, która już nic nie mogła powiedzieć na swoją obronę.
- Wie pani z kim ostatnio się zadawała? - Dopytywał policjant.
- To była grupka tych dresiarzy co to wałęsają się po mieście. Podobno pochodzą z osiedla na Targach. - odpowiedziała kobieta rozkładając ręce. - Nic więcej o nich nie wiem.
- Dobrze, dziękuję. - Powiedział policjant notując coś w notesie.
Inny funkcjonariusz przesłuchiwał opata. Ten jednak niewiele mógł
wnieść w sprawę. Dziewczyna nie należała do parafii prowadzonej
przez zgromadzenie. Czasami widywał ją na zakonnym cmentarzu gdzie
odwiedzała grób swojego wujka, który był bratem. Przy tej okazji
zamienił z nią kilka słów, ale w większości były to
kurtuazyjne rozmówki.
- Dobrze, a czy ojciec pozwoli byśmy porozmawiali zresztą braci? - zapytał policjant.
- Oczywiście, ale wątpię, by mogło to pomóc. - odrzekł opat.
- Możliwe, że któryś z nich widział kogoś podejrzanego kręcącego się w pobliżu klasztoru.
Tym wszystkim rozmową przysłuchiwał się profesor. Jednakże
najciekawszą informację usłyszał w rozmowie koronera z jednym z
funkcjonariuszy. „Zgon nastąpił w okolicach północy” - tak
brzmiała owa wiadomość. „Czyli niedługo po nocnej wizycie w
moim pokoju” pomyślał von Libera.
Kiedy o tym rozmyślał, rzuciło mu się w oczy, że jeden z braci
nie posłuchał opata i nadal stał za policyjną taśmą. Pomimo
zimnych powiewów nie miał na sobie kurtki. Co prawda coraz bliżej
było wiosny, nawet większość śniegu stopniała, to jednak takie
działanie szybko mogło zakończyć się w klasztornej infirmerii.
Kiedy spojrzenia profesora i mnicha spotkały się tamten spuścił
wzrok, po czym odszedł speszony. Von Liberze wydało się, że było
w nim coś znajomego.
Profesor postanowił wrócić do biblioteki. Usiadł i oparł głowę
na dłoniach. Nie wiedział co myśleć o tych wydarzeniach. To
zabójstwo wytrąciło go z równowagi. Był pewny, że było to
dzieło wampira. Kiedy tak rozmyślał nagle dał się słyszeć
dzwon.
Nie było to nic niezwykłego. W końcu odzywał się kilka razy
dziennie wzywając braci na modlitwy. Jednak tym razem odezwał się
o dziwnej porze. Profesor zauważył, że bibliotekarz zrobił znak
krzyża i dało się słyszeć ciche „requiem aeternam”.
Brat Hieronim popatrzył na profesora i widząc jego pytające
spojrzenie, wyjaśnił.
- To oznacza, że ktoś ze zgromadzenia zasnął w Panu.
- Zasnął w Panu? - Profesor podniósł brew.
- Umarł. - odparł tamten wzruszając ramionami. - Muszę pana przeprosić, ale w tej sytuacji muszę udać się do kapituły, więc zamykam.
- Dobrze. - Von Libera wstał ze swojego miejsca. - Nie mogę brać udziału w obradach? - zapytał po chwili wahania.
- Raczej nie dopuszczamy do forum osób postronnych... - Odparł mnich, ale dodał po namyśle. - Musiałby pan zapytać ojca opata.
Oboje opuścili bibliotekę i przeszli do budynku kapituły. Przed
wejście spotkali się z wchodzącym opatem.
- Ojcze, pan profesor chciałby uczestniczyć w ogłoszeniu. - Powiedział brat Hieronim.
- Co proszę? - Opat aż się zatrzymał w półkroku.
- Oczywiście, jeśli to możliwe. - Wtrącił się von Libera.
- Cóż, kiedyś musi być ten pierwszy raz. - Stwierdził opat. - Ale po co to panu?
- Chciałbym zobaczyć jak wygląda forum w zgromadzeniu.
- Dobrze. Ale będzie musiał pan zachować milczenie. - Przestrzegł ojciec.
- Wedle woli ojca.
- Niech pan zajmie miejsce z tyłu. - Powiedział opat odchodząc.
Sala kapituły została zbudowana na planie koła. Stelle braci
układały się w okręgi. Naprzeciw wejścia znajdowało się
krzesło opata. Kiedy wszyscy bracia już przyszli, opat wstał i
stanął na środku. Przez chwilę panowała cisza. Brat Jeremiasz
podał mu pastorał mitrę i stułę. Wtedy podniósł głowę i
przemówił.
- Jak pewnie się domyślacie jeden z braci wyprzedził nas w drodze do naszego Ojca. - Rozpoczął ojciec uderzając pastorałem w posadzkę. - Tym szczęśliwcem jest brat Humarius, nasz pustelnik. Odszedł w wieku 104 lat, po 80 latach życia konsekrowanego. Był dla nas wzorem i pozostanie w naszych serach do końca. Proszę by był obecny w waszych modlitwach. Jego pogrzeb odbędzie się w sobotę. I w tej sprawie musimy zdecydować. Ostatnią wolą brata Humariusa było to, że chciał być pochowanym w trumnie.
- Ale to wbrew tradycji naszego zakonu. - odezwał się jeden z mnichów.
- Wiem o tym bracie Filipie. - odparł opat opierając się o pastorał. - Jednak zważając na to, że takie było ostatnie życzenie brata postanowiłem poddać to pod głosowanie. Tak więc głosujmy.
Większość podniosła dłonie.