sobota, 16 kwietnia 2016

Rozdział 1 cz. 2

Pokoje gościnne mieściły się w zachodnim skrzydle dormitorium. Pomieszczenie, do którego zaprowadził profesora mnich był niewielki. Mógł liczyć jakieś 4 na 3 metry plus wnęka w prawej ścianie. Mieściło się tam jednoosobowe łóżko, biurko z krzesłem oraz mała szafka. U nóg łóżka umieszczono klęcznik. Na prawo od wejścia znajdowały się drzwi prowadzące do łazienki.
Izba posiadała jedno okno wychodzące na wewnętrzny ogród, gdzie mnisi spędzali swoje wolne chwile. W jego środku znajdowała się figura Matki Bożej otoczonej krzewami różnokolorowych róż. Ścieżki przecinały się pod kątem prostym tworząc razem z roślinnością geometryczny wzór. Profesor zapatrzył się trochę, tak że brat Jeremiasz musiał chrząknąć znacząco.
  • Miał Pan odwiedzić jeszcze brata Humariusa. - Przypomniał mnich. - Wolałbym Pana zaprowadzić zanim wybije dwunasta, bo potem muszę iść na Anioł Pański.
  • Oczywiście. - Profesor otrząsnął się z zamyślenia. Położył walizkę obok łóżka i wyszedł.
  • Klucz jest w drzwiach, więc może Pan zamykać pokój gdy wychodzi gdzieś, ale wątpię by miano coś Panu ukraść. - Poinformował gościa brat Jeremiasz. - Może Pan wychodzić poza mury klasztoru, jednak prosimy by informować o wyjściu brata furtiana.
  • Dobrze, coś jeszcze?
  • To najważniejsze punkty. Zaleca się jeszcze by uczestniczyć z braćmi w oficjach, ale skoro przybył pan tu zawodowo, to pewnie Ojciec Opat zwolni Pana z tego obowiązku. - Po tych słowach profesor miał pewność, że brat Jeremiasz słyszał całą rozmowę z opatem. Zaczął się zastanawiać czy to częsty nawyk mnicha.
  • Gdzie znajdę archiwa? - zapytał von Libera.
  • W bibliotece. - Odparł mnich, po czym, widząc pytanie w oczach gościa dodał. - Ją samą natomiast znajdzie Pan na prawo od kapituły czyli drugi budynek obok kościoła.
Dalsza droga minęła w milczeniu. Przemierzyli całe połacie pół uprawnych, które o tej porze roku odpoczywały do następnego sezonu. Wszystko spoczywało pod białą pierzyną. W oddali czernił się niewielki budynek. Profesor na początku myślał, że to jakaś szopa na narzędzia. Jednak kiedy przybliżyli się okazało się, że to budynek mieszkalny bez okien.
  • Dlaczego pustelnia nie ma okien? - Zdziwił się von Libera.
  • Kiedyś miała, ale pustelnicy zgłaszali problem, że ciekawscy zaglądają do środka i komentują stan posiadania braci. - Wyjaśnił brat. - Prośby opatów nie pomagały, więc postanowiono je zamurować.
Profesor pokiwał głową, ale kiedy patrzył na mury budynku to wydawało mu się, że są jednolite pod względem cegły. Jednak postanowił zachować to zastrzeżenie dla siebie.
Po chwili stanęli pod drzwiami brat Jeremiasz zapukał. Po drugiej stronie dało się słyszeć szmery oraz szczęk zamka. Odrzwia uchyliły się, a w szparze pokazała się postać w białym habicie. Stała z rękami skrzyżowanymi na piersiach.
  • Witaj, bracie Gabrielu. - Przywitał się mnich prowadzący profesora. - Czy brat Humarius jest w stanie rozmawiać?
  • Trzyma się jeszcze, ale wątpię by długo to potrwało. - Brat Gabriel pokręcił ze zrezygnowaniem głową. - Wejdźcie, lecz nie nie męczcie go zbyt długo. Ja wracam do infirmerii.
Nasza dwójka weszła do środka, a drugi mnich poszedł drogą, którą oni przyszli.
Wnętrze przedstawiało się dość mrocznie. Wszechobecną ciemność rozpraszały słabe lampy. W krótkim korytarzu zostawili płaszcze i przeszli do pokoju sypialnego. Sypialnia była mniej więcej tych samych rozmiarów co pokój profesora. Właściwie wyglądała tak samo, z tą różnicą, że we wnęce zamiast biurka znajdowała się szafa.
Na łóżku leżał człowiek przykryty grubą kołdrą. Był tak blady, że jego siwa głowa praktycznie nie odcinała się od białej pościeli. Miał zamknięte oczy, prawdopodobnie spał. Jego klatka piersiowa nieznacznie się unosiła, pokazując, że w pustelniku tli się jeszcze iskra życia. Palce dłoni, splecione na piersiach, dopełniały wrażenia, że ma się do czynienia z ciałem na marach. Jednak profesor zauważył, że usta samotnika poruszają się bezgłośnie.
Gdy przekroczyli próg powieki anachorety się podniosły. Przekręcił lekko obliczę w stronę drzwi i przemówił.
  • Bracie, kogóż to przyprowadziliście? Nie poznaję tego mężczyzny. - Powiedział ledwo dosłyszalnym szeptem, przerywając wypowiedź co drugie słowo.
  • To profesor von Libera... - Przedstawił go mnich.
  • Profesor Joseph von Libera. - Wtrącił się profesor.
  • Witam czcigodnego profesora w moich skromnych progach. - Pustelnik uśmiechnął się lekko i wyciągnął kościstą dłoń w jego kierunku. Uczony uścisnął ją i odwzajemnił uśmiech. - Joseph von Libera... Znam skądś to nazwisko... - Czoło ascety zmarszczyło się.
  • Moja rodzina pochodzi z tych stron.
  • Ah tak. - Oblicze mężczyzny rozpogodziło się. - To wasz ród musiał uciekać stąd podczas potopu szwedzkiego?
  • Tak, wojska zniszczyły cały majątek mojej rodziny i musieliśmy przenieść się do Anglii.
  • Współczuję... A w jakiej sprawie przychodzicie do starego pustelnika?
  • Podobno jest brat najstarszym żyjącym tutaj człowiekiem.
  • Możliwe... - Brat Humarius wzruszył z trudem ramionami. - Ale nie stójcie tak nade mną. Usiądźcie. - pustelnik wskazał niewielki taboret stojący pod ścianą. Profesor posłusznie usiadł przysunąwszy go do łóżka. - Dawno już przestałem liczyć wiosny, które widziałem. - Asceta wrócił do przerwanego tematu.
  • A może pamięta brat legendę o wampirze, który zamieszkał w tym klasztorze? - Zapytał profesor z nadzieją w głosie.
  • Wampir?... W klasztorze? - Pustelnik utkwił spojrzenie w suficie. Nie odzywał się dłuższą chwilę, tak, że brat Jeremiasz się zaniepokoił.
  • Bracie, wszystko w porządku?
Pustelnik spojrzał na mnicha nieprzytomnym wzrokiem, jednak po chwili pokręcił głową, jakby wracając świadomością do ciała.
  • Tak, jest dobrze. - Odpowiedział i przeniósł wzrok na profesora. - Pamiętam. Była ona przebojem w czasach mojego nowicjatu. Jednak chyba nie wierzycie w jego istnienie?
  • Nie, ja tylko badam genezę powstania tej legendy. - Wytłumaczył się uczony.
  • Zostawcie ją samą sobie. To historia, która ma dwa oblicza.
  • To znaczy?
  • Wszystko zależy od tego kto ją opowiada...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz